czwartek, 19 lipca 2012

Zapomniane sprawy.

Dziś napiszę o tym, o czym zapominałam notorycznie napisać w poprzednich notkach. Zacznę od przepisu na ciastka zbożowe z żurawiną, z którego wychodzą naprawdę przepyszne wypieki! :)
Przepis pochodzi z strony http://www.malacukierenka.pl.



Składniki:
140g suszonej żurawiny (ja dałam ok. 200g- przepadam za żurawiną ;)) możnają zastąpić rodzynkami)
200g płatków owsianych błyskawicznych (lub innych płatków zbożowych, ja dodałam też drobno posiekane migdały, troche otrębów, co dusza zapragnie. :))
2 łyżki mąki
1 płaska łyżeczka proszku do pieczenia
150g miękkiego masła
150g jasnego brązowego cukru (możemy dodać mniej) (ja zastąpiłam go miodem)
1 jajko
1. Żurawinę rozdrobnić w blenderze lub drobno posiekać. (polecam blender- trudno jest siekać;))
2. Wymieszać razem płatki owsiane, mąkę, proszek do pieczenia i żurawinę.
3. W drugiej misce utrzeć masło z cukrem (ucierać około 3-4 minuty). Zmniejszyć obroty miksera i dodać jajko, ucierać jeszcze przez około 30 sekund. Dodać mąkę wymieszaną z płatkami owsianymi oraz żurawiną i dokładnie wymieszać (najlepiej łyżką lub rękami).
4. Z ciasta uformować dwa rulony i włożyć je na 3 godziny do lodówki.
5. Następnie rulony ciąć ostrym nożem na plastry o szerokości około 1 cm i układać na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia. Piekłam w temperaturze 170oC na funkcji termoobieg przez 14 minut. Ciasteczka po wyjęciu z pieca odstawić do ostygnięcia na blaszce, ponieważ są bardzo miękkie (jak ostygną stwardnieją).
No wiec co do ostatniego punktu mam kilka zastrzeżeń- po 5minutach na termoobiegu ciasteczka się spaliły- nie polecam pieczenia w tym trybie, mi służy on głównie do podgrzewania lub robienia grzanek ;)
Po drugie moje ciasto było zbyt kruche (może to przewaga suchych składników nad mokrymi- nie wiem), więc niestety nie udało mi się go pokroić. Ulepiłam z niego więc małego kulki i rozpłaszczyłam je ręcznie :)

Poza tym mogę tylko polecać, bo ciastka są przepyszne, nawet gdy je troche spaliłam ;)

Kolejna sprawa o której zapomniałam wspomnieć to wymianki. Ostatnio dokonały się dwie. Z Natalią i Sarą. :)

Od Natalii, która tworzy cuda z koralików, dostałam takie oto dwa piękne komplety. Ja wybrałam sobie kolczyki i poprosilam o bransoletki do kompletu ;)
Ode mnie do natalii pojechały oczywiście moje kwiaty, nie mam już jednak zdjęć wysłanych tworów. ;) Powstały dwa kompleciki- kwiatków sztyftów i broszek pod kolor :)

Od Sary przyleciały do mnie również kolczyki. Aż trzy pary. :)
Poprosiłam ją o kolczyki soutache oraz o jakieś cudo techniką wire wrapping. Oto jakie prezenty do mnie trafiły:
Gratisowo dostałam również takie srebrne listki. :)
Ode mnie do Sary poleciały akcesoria do włosów zainspirowane morzem- w turkusach i błękitach obsypane złotym piaskiem. Komplet spinek, oraz opaska. Zdjęć również nie posiadam, gdyż obie paczki wysyłałam w niemałym zamieszaniu ;)

Otrzymałam również cudowną paczuszke od Majaleny, ogrom przydasiów, z których właśnie tworzę kolejne prace, oraz przecudny naszyjnik i słodki breloczek, który już ukradła mi siostra. :) Oraz cappuccino- uwielbiam cappuccino. W najbliżsdzych postach postaram się Wam pokazać co wyczarowałam z tych sponsorowanych koralików. ;) Nie wszystkie łapalam na zdjęcie- bo jest tu wiele drobiazgów, a ja nie chciałam ich wysypywać z woreczkóe, by się nie pogubiły. ;) 

Zdjęcia wszystkich cudów dam kiedy wrócę z Gdynii (gdzie będę jutro świętowała moje 17ste urodziny:)) Ponieważ pechowo mój aparat nie chce działać na tutejszym komputerze. 

Postanowiłam z nudów policzyć kolczyki.. nie wiem czy wy również macie taką słabość do biżuterii jak ja, ale gdy tylko odkryłam prywatne wymianki, moje marzenia się spełniają, a biżuteri mam 5 czy 6 razy więcej niż niegdyś :) Kolczyków wiszących (na bigalch) mam az 49 par! Sztyftów 28. Bransoletek 24 pary, a naszyjników 17. Ogrom biżuterii. Co tu się dziwić, że ostatnio usłyszałam, że nigdy nie zakładam dwa razy tego samego. a to nie prawda! Często bywa tak, że prez jakiś czas noszę ten  sam komplet przez dłuższy czas- do wszystkiego. Tak mam z biżuterią, w korlorach błękitu i granatu, którą dostąłam od Kitty. Pasuje idealnie kolorem do jeansów. :)

No patrzcie.. kto by pomyślał, że się tak rozpiszę. Gratuluje wytrałym które dały radę dokońca notki, naprawdę, bardzo, bardzo Wam dziękuję. Nikt nie lubi przecież pisać w próżnię. :)

Magia orientu

Co mogę powiedzieć.. nie lubie fotografować, co czasami opóźnia pojawianie się u mnie notek na blogu, lecz tym razem to nie wiena lenistwa.. W zeszły czwarterk miałam wyjechać na obóz, jednakże, gdy rano wstałam z gorączką 40C, nie bardzo bylo jak. Wyrok? Angina. Pwoli jednak wracam do sił, a w środę jadę nad morze trochę się poinhalować. :) Myślę jednak, ze z nad morza odezwę się do Was raz czy dwa. Diękuję za wszystkie komentarze, które nadsyłacie nawet gdy aktualnie nie mam zdrowia do blogowania. :) Dziękuje za maile, to bardzo miła myśl, że na moje urodziny przywędruje do mnie aż tyle pocztówek! :) 
Za tydzień wielka siedemnastka- będę się opalać na Skwerku Kościuszki, ale każdą pocztówkę wspomne tutaj jak tylko wrócę. :)

A dziś zgodnie z obietnicę sprzed kilku notek , pokażę Wam moją interpretację magii orientu, który jest bardzo modny w tym sezonie i za którym ja przepadam.
Po moim malinowo marmurowym komplecie zamarzyło mi się stworzenie większej ilości prac w tym stylu, więc oto i one:

Fioletowy jaspis w połączeniu z lawą w dwoch wydaniach:

Z łańcuszkiem w dwoch grubościach



Z podwójnym cienkim łańcuszkiem



malachit i lawa, z ozdobnym kwiatem, który mnie zauroczył




Wielki mix- m.in. lawa, marmur szmaragdowy, kocie oko z grubaśnym łańcuszkiem 



Bransoletki z ozdobnym kwiatem  oraz jaspisem chciałabym zgłosić do wyzwania kreatywnego Kufra. 
Węgry nie są krajem orientu, ale ta bransoletka wydaje mi się być odzwierciedleniem tej dzikiej, pradawnej strony, teraz 'ułożonego' już kraju. :)



Wybaczcie rozmazane zdjęcia- wracam zdrowieć i nie mam czasu, ani siły ich robic ponownie- przy tak pochmurnym świetle.

Rzutem na taśmę zapisuje się na cudowne candy :)

czwartek, 5 lipca 2012

Odciski na palcach- iglowania ciąg dalszy :)

Chciałam się Wam dziś pochwalić ciasteczkami zbożowymi, które upiekłam, ale niestety przypadkowo je spaliłam i prezentują się w opłakany sposób- ciągle smaczne ;) Powiem wiec Wam nie o orientalnej kolekcji, ale o filcowaniu, w którego szł wpadłam. :) Filcują więcej puchatów. Zrobiłam 3 nowe trzywarstwowe! :) oraz kilka mniejszych. a także... wygłówkowałam coś nowego :)


Oto trzy trzywartswowe puchatki, są urocze, nie wiem który najbardziej mi sie podoba. 

Turkusowo-biały


Czerwono-różowy


Szaro-szaro-biały :)


Jako, że w wakacje nadrabiam moje zaległości w czytaniu, to wracam też do ukochanycyh już przezemnie lektu. Polecam wszystkim molom ksiażkowym Atramentową serię. "Atramentowe Serce"; "Atramentową Krew" i "Atramentową Śmierć". Poruszająca hisotira przenosząca nas do maginczego świata książek w przeszłości, pełna zaskakujących rozwiązań i wątków miłosnych raz po raz ;)

Szukając inspiracji do ufilcowania czegoś na sucho znalazłam toturial do filcowania na mokro.. Efekt był piękny, ale nie znoszę sie paprać na mokro, nigdy mi niec nie idzie :(
A więc znalazłam odpowiednie foremki i ufilcowałam po swojemu- na sucho. Co prawda nie jest to bliźniacze podobieństwo, ale w żadnym wypadku o to w rękodziele nie chodzi :)


Kolory bardzo mi się podobają, muszę tylko popracować nad łączeniem elementów, bo mialam sporo problemów z tą zmutowaną łodyżką ufilcowaną na morko ;)

Niedługo wyjeżdżam, morze, ach morze mnie wzywa. :) Do tego czasu napewno się jeszcze odezwę, ale najpierw muszę wystawic w galeriach prace z ostatniego miesiaca... Nie lubię tego :(

niedziela, 1 lipca 2012

Dorwałam się do filcu => 'puchatki'

Jak w tytule- złapał mnie wolny czas, wpadłam na tegoroczny jarmark rękodziła w Bydgoszczy i postanowilam zafundować sobie igły do filcowania z okaji rozdania świadectw :) Ostatnio długo mnie tu nie było, miałam przerwy- tak bywa przy podciąganiu ocen. W końcu jednak z średniej 4.1 wskoczyłam na 4.64! gromny sukces, w przyszłym roku musi być pasek! :)

Moje wakacyjne postanowienie? Pić dużo wody, więcej blogować i próbować nowych technik- lato to na to idealny czas. Zrobiłam sobie dłuuuuuuuugą listę pomysłow artystycznych (ponad 23 ogólniki :P), na liście znajduje się m.in. szycie na maszynie (torba z starego garnituru), szydełkowanie (kwiatki i koraliki), czarowanie frywolitek i wiele innych. Napewno będę się Wam chwaliła, bo jeszcze żadnej z tych umiejętności nei posiadam ;)

A więc tak jak mówiłam.. dorwałam się do starej wełny + 3 nowych kłębków + igieł do filcowania. Pomyślałam sobie, że przestestuję igłę od zrobienia kulki... Z kulki powstała moja pierwsza filcowana na sucho pierwocina- zajączek Rabuś! (poznacie go za chwilę!) Spacerował dziś ze mną, gdy fotografowałam kwiatki ( co innego mogłabym robic z tak wielka pasją jak nie kwiaty? ;)), które z ogromnym zapałem, pęcherzami na palcach i bolącym nadgarstkiem filcowałam cały dzisiejszy dzień- uważam, ze było warto, napewno jeszcze jakieś powstaną, gdy dokupie inne kolory wełny.
A oto i one, są w żywych kolorach, jasne, optymistyczne, dajace radość o każdej porze roku- nie tylko latem, choć teraz szczególnie :) Zimą będą nam przypominać te późne zachody słońca, upały i dobrą, wakacyjną zabawę :)


Przysiadły sobie na pelergoniach mojej mamy- było im tam bardzo dobrze, słonecznie, bez mszyc :)
Na niektórych zdjęciah kolorki są nieco cieplejsze niż w rzeczywistości, ale nie potrafiłam nijak temu zaradzić, ani aparatem ani komputerowo. Oto wiec moje "Puchatki", grubiutkie kwiatki z foremek od pierniczków. Pyzate i radosne. 








No i Rabuś- rabbit ang. królik. A Rabuś... skradł moje serce i czas :)


I jak? Podoba się? Niedługo pokażę Wam moje dzieła z kamieni, które ostatnio zamówilam- kolekcję orientalną.. Muszę tylko wymyślic nazwę.. Jakieś sugestie? :)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...