Jest takie powiedzenie "Dobre złego początki" i jako pierwsze przyszło mi na myśl gdy pomyślałam o tytule dzisiejszego postu. Wena na niego znalazła się nagle i skłoniła mnie do napisania krótkiej wiadomości do każdego, kto dopiero rozpoczyna swoją przygodę z rękodziełem. Otóż, bywa, że.. złe dobrego początki. Przeglądałam dziś od deski do deski kilka blogów moich rękodzielniczych idolek, blogi mają po 3-5lat i oczywiście w miarę jak ogląda się najstarsze prace dostrzega się, że te mistrzynie też krzywo zszywały sutasz, koraliki sterczały im na wszystkie strony i wcale nie układały się jak powinny. Ba, znacznie wykształcił się ich zmysł estetyczny pozwalający na bardziej udane łącznie kolorów i tworzenie lepszych kompozycji. Każda z nich znalazła na przestrzeni lat swój własny, unikalny styl, z którego może być teraz dumna. A to wszystko metodą prób i błędów.
Osobiście zawdzięczam temu blogowi i Wam wszystkim bardzo wiele. Kiedy zaczynałam blogować kilka lat temu, moje prace były.. godne pożałowania, jednak cała masa motywujących komentarzy, nowi obserwatorzy, sprawili, że mimo, że miewałam przerwy, łapał mnie leń i demotywacja, nie poddawałam się! Brnęłam dalej i choć jeszcze nie dobrnęłam gdzie bym chciała to widzę postępy.
Zaczynałam w lutym 2012 roku i moje prace.. aż wstyd się do nich teraz przyznawać. ;)
Spójrzcie same:
Byłam zbyt leniwa, żeby przyszywać każdy koralik z osobna, naszywałam je nieestetycznie i krzywo.
Zaczynałam w lutym 2012 roku i moje prace.. aż wstyd się do nich teraz przyznawać. ;)
Spójrzcie same:
Byłam zbyt leniwa, żeby przyszywać każdy koralik z osobna, naszywałam je nieestetycznie i krzywo.
Albo naszywałam ich tyle, co kot napłakał.
Szłam w ilość a nie w jakość i pozbywałam się swoich prac ledwo za cenę materiałów (biada mi!)
A teraz dla porównania mój najnowszy kwiatek- myślę, że uszycie go kosztowało mnie tyle czasu co 10 poprzednich razem wziętych. ;) O jakości materiałów nawet nie będę zaczynać, bo choć ciągle zdarza mi się wynajdywać w lumpeksie jakieś termokurczliwe ciuszki, to wyrzekłam się na amen chińskich krzywulców. ;)
Zaczynałam przygodę z filcem od prasowanego w arkuszach (nie widać tego na zdjęciach ale cała praca była zalana klejem- nie uznawałam igły i nitki gdy nie było to niezbędne)
A potem powstały prototypy broszek zamkowych- wtedy 8 godzin szycia tego ptaka wydawało mi się rekordowym wyczynem. Zgryźliwie dodam, ze jeszcze rok temu dodanie na jedną pracę kilku-kilkunastu kryształków swarovskiego bicone wydawało mi się szczytem przepychu.. ;)
Powiedzcie, widać różnice? ;) Szarpnęłam się na więcej niż kilka bicone na cały ogon. ;)
Tak więc wierzcie mi lub nie, ale warto cierpliwie trwać, ćwiczyć, ćwiczyć i jeszcze raz ćwiczyć. Ja osobiście nie zamierzam nigdy przestać się uczyć. Dziś na przykład po raz pierwszy farbowałam czesankę. Uzyskałam cudowny, głęboki kolor chabrów pod specjalne zamówienie na dwie broszki, o których na pewno niebawem wspomnę. Jak zapłaciłam za tą lekcję? Ustawiłam zbyt wysoką moc mikrofalówki i woda rozbryzgała się po niej barwiąc ją trwale w niebieskie plamki. Niewesoło, ale teraz już wiem, że moc musi być mniejsza, a miseczka przykryta folią aluminiową.
ps. wkradł się błąd do banerka- nowy paw jest oczywiście zrobiony w 2014 :)
Tym postem chciałabym również zachęcić wszystkie wprawione w bojach blogerki o przejrzenie swojego własnego bloga- najlepiej, otworzenie pierwszego posta i reaktywowania swojego pierwszego pomysłu, oraz wstawienia na bloga krótkiej relacji, zachęty dla wszystkich początkujących i zdjęć PRZED i PO- Waszego pierwszego pomysłu na rękodzieło! :) Będzie mi bardzo miło, jeżeli podzielicie się pod tym postem linkiem z taką relacją! To moje wyzwanie! Kto podniesie rękawicę? :)
Dobrej nocy wszystkim i udanego weekendu tym co przeczytają to dopiero z rana! :)
Świetny post, bardzo fajnie się go czyta. Zgadzam się, że ćwiczenie czyni mistrza :)
OdpowiedzUsuńFaktycznie, oglądanie "dzieł pierwszych" swoich i cudzych podnosi na duchu :) Tylko błagam, do mikrofali użyj folii, ale nie aluminiowej, a spożywczej, bo wywołasz miniaturową burzę :)
OdpowiedzUsuńPowiem szczerze, że mnie się podobają Twoje ptaki i przed i po. Ten pierwszy po prostu jest bez przepychu ale równie ładny. Nie każdy i nie zawsze ma ochotę na przepych. Czasem mamy ochotę na coś prostego i skromnego.
OdpowiedzUsuńPaw jest przecudny !
OdpowiedzUsuńCześć! Jako, że cenię ciebie bardzo jak blogerkę to chciałabym bardzo, nominować cię i zaprosić do wzięcia udziału w akcji na moim blog pt.: "moja pracownia". Wierzę, że zarówno czytelnicy jak i ja byli by bardzo ciekawi gdyby zobaczyli taki post. Będzie mi bardzo miło jak chociaż wejdziesz na bloga i zobaczysz całą akcję. To nic wielkiego jednak dzięki tobie i współpracy innych blogerów może wyjść na prawdę ciekawie. O efektach całej pracy zamierzam stworzyć magazyn, który później będzie opublikowany. Dlatego myślę, że warto wziąć udział i jeszcze raz zachęcam. Więcej informacji na moim blogu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. kopytkowa.blogspot.com
Bardzo mi miło! :) Na pewno coś przygotuję i opublikuję zdjęcia + opis. Temu bałaganowi aż wstyd robić zdjęcia! :<
Usuń